piątek, 11 stycznia 2008

Chichot Wernera K.

Gratulacje! Robimy wszystko, aby jako bydgoszczanie ustanowić rekord Guinessa w dziedzinie bezpłodnego debatowania. Jak dobrze pójdzie, zdobędziemy również Grand Prix w konkurencji wytrzymałościowej „Nabieranie wody w usta”. Mamy też szansę sięgnąć po tytuł „Bydgoszcz – gród kochających swe miasto inaczej”. To nie jest złośliwość, lecz prawda, która podobno zawsze boli.

Nie można dojść do innego wniosku zorientowawszy się, że w tym roku mijają 62 lata, od chwili gdy nasi dziadowie postawili pytanie: „warto li odbudować zachodnią ścianę zabudowy Starego Rynku, czy nie warto???”

Dylemat co zrobić ze zniszczonymi przez Niemców w 1940 roku obiektami: XVII – wiecznym kościołem i kamienicami, usytuowanymi wzdłuż zachodniej krawędzi rynku, jak klątwa prześladuje już trzecie pokolenie bydgoszczan.

Problem wyraźnie nas przerósł. Okazał się komplikacją, której rozwikłać nie potrafimy. Dlatego na wszelki wypadek wolimy zagadnienia tego „nie ruszać”.

Najlepiej byłoby zapomnieć. Albo tak ocenzurować wspomnienia, pocztówki i fotografie, ukazujące zniszczoną przez najeźdzców architekturę, aby przyjęła ona postać zabobonu, w najlepszym wypadku wątpliwej legendy lub niejasnego mitu.

Śmieje się Werner Kampe. Śmiech trwający szóstą dekadę, to już tortura dla śmiejącego. Ale jest uzasadniony. Któż bowiem, mógłby się spodziewać, że wykonany z jego woli wyrok przez ponad pół wieku w Bydgoszczy będzie nadal u wielu budził akceptację i cichy podziw.

Smutne, że nawet aktualny prezydent miasta nie daje dobrego przykładu. Kluczy, zmienia zdanie. Nie stwarza okazji, aby być posądzonym o to, że rozumie wagę historycznej architektury dla kształtowania wrażliwości i dumy mieszkańców ze swego miasta.

I chociaż do kamer telewizyjnych półtora roku temu mówił: „Potrzebne jest nam serce Bydgoszczy, które kiedyś biło, a z powodu wojny bić przestało” (relacja TVB,”Urodziny Miasta” czerwiec 2006.) dziś twierdzi już, że „rekonstrukcja obiektów architektonicznych, takie odtwarzanie widokówek z XIX i XX wieku w XXI stuleciu jest pomysłem nie trafionym” („Promocje Kujawsko-Pomorskie, nr 7-12, 2007 r.)

O tym, że istnieje „milcząca wiekszość”, której głos nie może być lekceważony, przypomniała nam wczoraj w „Albumie Bydgoskim” Gazety Pomorskiej, redaktor Hanka Sowińska. W okazale ilustrowanym artykule, ustami swego rozmówcy – Stefana Horbulewicza, członka Społecznego Komitetu Rekonstrukcji Zachodniej Pierzei Starego Rynku w Bydgoszczy, przypomniała czytelnikom racje zwolenników przywrócenia rynkowi kształtu sprzed zniszczeń wojennych.

Być może mentalne grzęzawisko wokół nie istniejącej ściany zabudowy rynku jest papierkiem lakmusowym demaskującym chroniczną słabość bydgoskich „elit”. Tu bowiem trzeba wznieść się ponad parweniuszowską doraźność, upomnieć się o to co niewidoczne, zrozumieć potęgę czegoś co się nazywa „ikonosferą” i jej niebagatelną rolą dla harmonijnego rozwoju człowieka…

Historia i tak wyda werdykt, komu przypadnie spledor, kto zaś okryje się infamią. O to możemy być spokojni. Szkoda tylko, że eksperymentujemy na 662 letnim organiźmie.

11 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"...Śmieje się Werner Kampe. Śmiech trwający szóstą dekadę, to już tortura dla śmiejącego. Ale jest uzasadniony. Któż bowiem, mógłby się spodziewać, że wykonany z jego woli wyrok przez ponad pół wieku w Bydgoszczy będzie nadal u wielu budził akceptację i cichy podziw...."
Tak naprawdę to nie wiemy czy Werner Kampe się śmieje, może żałuje swojej decyzji zburzenia zachodniej ściany rynku, gdziekolwiek by nie był, ale nie jest istotne jaki jest jego stan duszy;
należy jednak rozróżnić postawę ludzi opowiadających się przeciw odbudowie od akceptacji działań Wernera Kampe!
Uwielbiam pasjonatów, ludzi kochających swoje miejsce na ziemi, proszę tylko o nadrzędność prawdy nad całą resztą;
jestem całym sercem za odbudową zachodniej ściany- z powodów historycznych, urbanistycznych, ale należałoby dopuścić do architektonicznej modyfikacji pierwowzoru i wielkiej dyskusji autorytetów
Aleksander Czepek

Anonimowy pisze...

Dziś Dombrowicz jest przeciw budowie pierzei zachodniej.Wyszło szydło z worka.W Albumie Bydgoskim pokazano jego kłamstwo.Przed wyborami m.in. mówił :"Ten projekt jest ciekawy.Podpisałbym się pod nim obiema rękami.Myślę,że będziemy go realizować,jest naprawdę dobry.Jak się wszyscy zbierzemy,jak wszyscy bydgoszczanie będą tego bardzo chcieli to widzę olbrzymią szansę.Potrzebne nam jest serce Bydgoszczy,które kiedyś biło,a z powodu wojny bić przestało
(wypowiedź prezydenta Dombrowicza dla bydgoskiej telewizji z okazji 660.urodzin Bydgoszczy,czerwiec 2006).Za Album Bydgoski - dodatek do Gazety Pomorskiej z dn.10.01.2008.

Anonimowy pisze...

Ciekawe, czy ktokolwiek rozważał "architektoniczną modyfikację pierwowzoru" w przypadku odbudowy przestrzeni staromiejskiej Warszawy, Gdańska czy każdego innego większego miasta w Polsce (bo przecież każde w jakimś stopniu zostało zniszczone)? Co smutne JEDYNIE Bydgoszcz nie została dotąd odbudowana.
Zaproszenie do "wielkiej dyskusji autorytetów" jest de facto zaproszeniem do zdrady. Wszystkie wielkie bydgoskie autorytety (od A.Szwalbe i J.Sulimy-Kamińskiego poczynając) już w tej dyskusji zabrały głos, jednoznacznie opowiadając się za odbudową w kształcie historycznym. Cała ta "dyskusja" zmierzałaby zatem do tego, żeby w miejsce serca miasta - które winno pełnić funkcję duchową, wstawić jakiś obiekt handlowy (najlepiej jakiś "mały supermarkiecik", prawda?).
Dombrowicz też zdradził...
Derdowski w powieści "Naga" określił (co prawda w nieco innym kontekście) Bydgoszcz mianem "miasta zdrajców". Czasami zastanawiam się czy nie miał racji.
P.S. Sebastian pozdrawiam - blog jest świetny!

Anonimowy pisze...

Nie wiadomo co oznacza odbudowa w kształcie historycznym, ponieważ pierzeja znacząco zmieniała się w czasie swego istnienia. Ale cóż może o tym wiedzieć populistyczny krytykant nie mający odwagi się nawet się podpisać, dla którego rozmowa jest zaproszenie do zdrady a lista autorytetów jest zamknięta. Tak naprawdę przez postawę takich umysłów ta pierzeja jeszcze nie powstała.
Aleksander Czepek

Sebastian Malinowski pisze...

Panie Alekandrze,
Autorzy postów, aby nie zaczynać wywodów od Adama i Ewy, stosują pewne skróty myślowe oraz figury literackie. Stąd wątpliwości czy Werner K. rzeczywiście się śmieje czy żałuje, nie mają większego znaczenia, szczególnie dla agnostyków.
Fakty są takie, że przeszło 6 dekad władz miasta nie stać na decyzję. Płyną z tego jakieś wnioski. To papierek lakmusowy "bydgoskich elit".
W tym kontekście uzależnianie sprawy rekonstrukcji zburzonej wbrew naszej woli pierzei od debaty mędrców to zasłona dymna, dla zachowania status quo.

Z kolei "zabudowa historyczna", to umownie rozumiany architektoniczny kształt kamienic i kościoła w 1939 r., ewentualnie przywrócenia świątyni w stylu barokowym z 2 wieżami z przełomu XVII/XVII w.
Umowna "historyczność" komunikuje nam, że nie ma tu miejsca dla architektonicznych popisów (stal, aluminium, szkło etc.).
Pozdrawiam,
Sebastian Malinowski

Anonimowy pisze...

Szanowny Panie Aleksandrze
1. Skoro Pańskim zdaniem nie należy mówić o "kształcie historycznym", to co miał Pan na myśli w pierwszym poście pisząc o architektonicznym "pierwowzorze"? Oczywiście - jak słusznie zauważył Sebastian - chodzi tutaj o pewną umowność kształtu.
2. Ostatnia wielka debata "autorytetów" odbyła się około dwóch lat temu z inicjatywy red. Heroda na łamach bydgoskiej GW. Wówczas wszyscy zgodzili się, że pierzeja winna być odbudowana. Ostatnia większa rozmowa na ten temat, podczas otwarcia wystawy w Muzeum Fotografii WSG. Możemy oczywiście podobne debaty i rozmowy przeprowadzać i co pół roku, ale naprawdę wydaje się, że przez to kilkadziesiąt lat zostało już wszystko powiedziane...
3. Wypowiedź moja była może cokolwiek emocjonalna, ale kiedy słyszę, że:„rekonstrukcja obiektów architektonicznych, takie odtwarzanie widokówek z XIX i XX wieku w XXI stuleciu jest pomysłem nie trafionym”, (znając dotychczasowe dokonania "budowlane" wypowiadającego te słowa), wiem że nie wróży to nic dobrego dla ostatecznego kształtu pojezuickiego kościoła.
4. Nie wiem, co miałoby zmienić podanie imienia i nazwiska, skoro w racjonalnej dyskusji pierwszoplanową rolę winna odgrywać siła argumentów (a nie ew. argumenty ad personam), ale z drugiej strony nie jest tak, że wstydzę się czy boję ujawnić swoich danych. Po prostu tak zwykłem podpisywać się w dyskusjach internetowych.
Pozdrawiam!
Jakub Kawałek

Anonimowy pisze...

Kilka lat temu jeden z autorów tego bloga na lekcji regionalistyki (dla ułatwienia dodam, że był tym, który zwykle siedzi w opozycji do całej klasy) opowiedział mi i moim kolegom o zachodniej pierzei. Nie ukrywam, że pomyśleliśmy sobie: Ale cudak! Co on gada? czy coś w tym rodzaju. No bo kto o zdrowych zmysłach mówi o jakiejś budowie na Starym Rynku na początku XXI wieku? Dla nas Bydgoszcz i Stary Rynek były takie od zawsze. Z tym szańcem i topornym pomnikiem. Ale teraz właśnie dzięki Sebastianowi myślę inaczej. Co dzień słyszę od moich rówieśników, że Bydgoszcz to miasto nijakie, nic sie nie dzieje i najlepiej to stąd wyjedźmy (podobno Dublin jest super!!!)
Bo faktycznie władze tego miasta raz za razem marnują szansę aby zachowana i przypomniana została jego tradycja i historia. Przypomnę chociażby sprawę XI wiecznego grodu przy ulicy Grodzkiej, fontannę Potop, gmach teatru przy Placu Teatralnym itd. itp. To zakrawa na jakieś kulturalne barbarzyństwo. A jeśli będziemy obojętni wobec takich inicjatyw jak odbudowa Pierzei (w kształcie historycznym z 1939r.) to staniemy się ludźmi tutejszymi, których nie obchodzi skąd są i dokąd idą, dla których ważne będzie tu, teraz i suto zastawiony stół. Pewien profesor WSD w Gnieźnie gdy studenci mówili, że są z Bydgoszczy to mówił: Tam połowa to folksdeutsche, a połowa to komuniści! I tylko od nas zależy czy w tej opinii jest ziarnko bolesnej prawdy.

barkarz pisze...

Pomnik męczeństwa na Rynku niektórzy nazywają ,,potworkiem architektonicznym”. Nie naśladujmy ich jednak, żeby nie obrażać ludzi, w gruncie rzeczy niewinnych, których męczeńską śmierć on upamiętnia. Myślę że pomnik ten czci i przypomina nam nie tylko śmierć tych ludzi, ale również zburzenie budowli tworzących zachodnią pierzeję. W tym kontekście po odtworzeniu pierzei, można by go przestawić z Rynku w inne miejsce. Wchodzący w skład pierzei katolicki kościół pamiętał i przypominał czasy sprzed panowania Prusaków w naszym mieście i może teraz też warto by było przypomnieć tamte czasy. Odbudowa kościoła z pewnością byłaby kosztowna i musiałaby być poprzedzona szczegółowymi badaniami archeologicznymi (bardziej szczegółowymi niż te, jakie przeprowadzono przed rozpoczęciem budowy hotelu przy ulicy Bernardyńskiej, który ma stanąć w miejscu istnienia najstarszej, przedlokacyjnej Bydgoszczy). Pod trawnikiem, za pomnikiem na pewno zachowały się stare fundamenty. Może warto zrobić coś w rodzaju plebiscytu i zaproponować zmianę planu zagospodarowania terenu. Ciekawe co by na to powiedzieli właściciele sąsiednich nieruchomości. Opinię właścicieli ratusza już znamy, ale przecież urzędnicy tam nie żyją i nie mieszkają, tylko pracują. Myślę jednak, że skoro miasto stać było na zafundowanie Bydgoszczy zadaszeń nad przejściami pod rondem za trzy miliony to nie powinno skąpić wysiłków i środków dla umożliwienia odbudowy kościoła. Swoją drogą z tymi daszkami była dość dziwna sprawa. Zadaszeń nad przejściami jest dziesięć, więc przypada po 300 tysięcy na każde. Nawet za takie ładne i bardzo potrzebne dla miasta daszki to bardzo wysoka cena. Za taką sumę (niecałe 300 tysięcy złotych) mój brat zbudował w ubiegłym roku dom z dwoma garażami i wszystkimi instalacjami, a przecież daszki zbudowano kilka lat temu.

Anonimowy pisze...

Pisząc o "topornym pomniku" nie miałem zamiaru bezcześcić pamięci ofiar które na Rynku zginęły. Należy jednak zauważyć, że ten pomnik nie był budowany z myślą o nich. Weźmy pod uwagę, że na pierwszym planie pomnika jest postać wyraźnie kobieca a podczas rozstrzeliwań na Rynku nie zginęła żadna kobieta. Znacznie lepiej upamiętnimy zamordowanych poprzez odbudowanie murów pod którymi byli mordowani.
A co do prusaków i czasów przedpruskich to twierdzenia takie są cokolwiek niebezpieczne. Zasadźcami miasta byli Jan Kiesellhuth i jego wspólnik Konrad którzy jak nietrudno zgadnąć nie pochodzili z "królewskiego szczepu piastowego". Więc "Prusacy" byli obecni w życiu naszego miasta już od początku jego istnienia jako miasta. Cóż było potem? Otóż gdyby nie Niemcy Bydgoszcz byłaby dziś miasteczkiem podobnym do Nakła czy Solca Kujawskiego. A takie nazwiska jak Peterson na trwałe wryły się w historię miasta. No i to Niemcom zawdzięczamy węzeł kolejowy czy fenomenalny Kanał Bydgoski. Nie chciałbym być źle zrozumiany nie jest germanofilem czy kosmopolitą! Jednakże takie są fakty. Przed II wojną światową w Bydgoszczy było więcej Niemców niż Polaków, ba więcej było nawet Żydów! Dlatego myślę, że szczególnie my Bydgoszczanie powinniśmy się szczycić wielokulturową historią miasta i nie poddawać się narodowym uprzedzeniom. W końcu: "Łączy nas Bydgoszcz" no nie?

Anonimowy pisze...

W rozmowach o zachodniej pierzei Starego Rynku w Bydgoszczy boję się padającego często słowa „modyfikacja”. Cóż znaczy ten termin, to słowo? Zapewne w przypadku pierzei, każdy wypowiadający je ma co innego na myśli. Jedni mówią, bez kościoła, inni kamienica - kamienice ze szkła i stali, łuk tryumfalny i wiele innych projektów, pomysłów jakie słyszałem. Żadna modyfikacja zewnętrznej, przedwojennej bryły zachodniej pierzei nie może mieć miejsca. Rację bytu ma jedynie wizerunek historyczny, „najnowocześniejszy”, czyli z roku 1939. Dlaczego „modyfikacja”? Co takiego irytuje, z czym nie sposób się zgodzić w przedwojennym – historycznym wyglądem pierzei? Niekiedy na propozycje wprowadzania „modyfikacji” odpowiadam, że odbudowując Zamek Królewski w W-wie mogliśmy darować sobie wieżę, bo jest system elektronicznego powiadamiania o pożarach, a zegarki każdy ma i to często kilka, po co więc wieża? Dlaczego w tej samej Warszawie rozpoczyna się, już trwa, zabudowa tak pięknego miejsca jak Placu Piłsudskiego? Przecież bryła, ogromna bryła pałacu saskiego na zawsze ograniczy to miejsce, ograniczy tereny przyległego parku, po co to komu? A jednak! Warszawiacy odbudowują, odbudowują to, o czym wielu z nich nie ma „zielonego pojęcia”, nigdy się z tym nie zetknęli, nawet ich rodzice. Zwycięża pamięć historyczna i świadomość potrzeby oparcia się na pomnikach tego co było. Kto odbudował Wrocław, to niemieckie miasto, po co to zrobiono? Odbudowywała ta, tak często traktowana z politowaniem - ludność napływowa z kresów. Można było tam przecież postawić „Nową Hutę Bis”, wybrano historyczną zabudowę.
W historii modyfikować można, tak mi się wydaje, jedynie fakty dotyczące zdarzeń – na podstawie nowo odkrytych dokumentów – i tyle. To budynki zachodniej pierzei rozpatrywane jako „jedność” stanowią sens tej rekonstrukcji. To pod murami pierzei rozgrywały się tragiczne wydarzenia września 1939 roku i te mury a nie ich namiastka, czy „coś” będące ich modyfikacją winno mówić współczesnym o historii.
Jestem za „modyfikacją”! Tak, jestem, ale za modyfikacją funkcji np. kościoła. Ktokolwiek uczestniczył kiedyś w uroczystościach kościelnych dnia powszedniego w Katedrze nie mógł nie zauważyć pustek, które temu towarzyszyły. Z różnych powodów, (dużo by pisać) ta najważniejsza bydgoska świątynia na co dzień „świeci pustkami”. Tak jest i tak pozostanie – przyjmijmy to do wiadomości. Stawianie w tej sytuacji w pełni funkcyjnego kościoła, w miejscu dużo bardziej dostępnym „ zabiłoby Farę” do końca. Rozumiem w tym względzie i podzielam stanowisko naszego ks. biskupa Jana Tyrawy.
Czy na sprawowaniu mszy kończy się jednak rola i misja Kościoła w Bydgoszczy?
Kościół na Starym Rynku mógłby doskonale pełnić rolę „centrum kultury” ludzi wierzących. Widzę ten projekt wręcz rewelacyjnie. Znam, z racji zainteresowań, życie i działalność społeczności wierzących w wielu parafiach naszego miasta. Wiem i widzę również, że kiedy mają się spotykać powstaje problem miejsca i tak goszczą w jednym czy drugim kościele, trochę po prośbie, trochę po znajomości. Wystarczy poczytać oficjalny spis stowarzyszeń i innych organizacji świeckich wyliczany na stronach internetowych Diecezji Bydgoskiej aby nabrać przekonania, że coś się dzieje, że coś można uformować w sposób szczególny, wzorcowy dla innych. Widzę w tym „centrum” spotkania poetów i czytanki pisarzy i ogrom wspólnego przeżywania tego, co ludzie budują w sobie i tak trudno im uzewnętrznić to, bo brak miejsca, brak odwagi, brak wspólnoty z drugim podobnym.
Taki będzie Kościół jacy jego wierni, takie będzie miasto jacy jego mieszkańcy. Tych porównań można mnożyć. Wierni są i są aktywni, teraz oczekują wsparcia i zrozumienia, ba powiedziałbym nawet oczekują entuzjazmu ze strony władz kościelnych dla urzeczywistnienia tych działań. Kościół, który przez stulecia był ostoją polskości i nauczycielem patriotyzmu, księża, którzy po dzień dzisiejszy wygłaszają płomienne kazania przepojone umiłowaniem ojczyzny i miejsca urodzenia nie mogą zbywać milczeniem sprawy pierzei. To nie jest „inna” historia, to nie jest nic innego, co nie mieściłoby się w ramach ich nauki „umiłowania miejsc” i budowy patriotyzmu w sercach rodaków.
Władzy trzeba pomóc.
Tak, może to zaskakujące, ale władzy trzeba pomóc, nie zawsze łajać ją i utyskiwać na każde jej posunięcie bo się zamknie w swojej skorupie i stanie się pancerna odporna na nasze wołanie.
Pomóc rozumiem jako konsekwentnie wymagać, tworzyć w miarę zwarty front grupy społecznej oczekującej określonych działań. Schodząc na ziemię: tak jak Fordoniacy chcą tramwaju tak wszyscy powinniśmy chcieć pierzei. Mieszkańcy Fordonu potrzebowali bodaj 2 dni protestu aby na nowo obiecano im tramwaj. Dlaczego nie stać nas na wspólny okrzyk w sprawie pierzei?
Władza nie kontrolowana przez społeczeństwo ma tendencję do stawiania pomników sobie. To naturalna pokusa – „ja i moje dzieło”. Może „nawa Kaskada”? Może ta zostanie „lepiej” przyjęta? Na jak długo?

Kiedy czytam w „Promocjach kujawsko – pomorskich” wypowiedź p. Dombrowicza…”Przecież nasi przodkowie w wieku XVIII i XIX rozbudowując miasto nie odtwarzali tego co było wcześniej…” i dalej…”ale, jeśli czegoś nie ma, zostało tylko na widokówkach, nie musimy odbudowywać”.
Czytając te słowa czuję przygnębienie, chwilową bezradność i niedowierzanie. Młodzi ludzie określają takie odczucia jednym słowem „szok”!!!
Do kogo ma przemówić taka argumentacja?! Na czym się ona zasadza, na jakich faktach? Trochę to przypomina argumentację (przepraszam) Rewolucji Kulturalnej w Chinach. Panie Prezydencie! Gdzie burzono historyczne budowle? Bydgoszcz, niestety była, chyba od zawsze „uboga” w budowle wiekowe. To nie jest winą miasta i jego mieszkańców iż to co historyczne nie jest ogromne i okazałe. Mieliśmy i trochę nam pozostało „perełek”. To są „perełki” w naszych sercach, przekazie historycznym. Na nich zasadza się nasze dziedzictwo.

Trzeba rozważać realia nam towarzyszące tak aby realizacja celu była „bardziej” możliwa. Wchodzę na teren domysłów i informacji z 2 obiegu, ale z braku tych z pierwszego trudno o inne zachowania.
Jeśli „młoda” diecezja nie ma pieniędzy na odbudowę kościoła, jeśli chce zbyć działki na których stał miastu (jako zamiennik innych uzyskanych substancji) to niech tak się stanie. Mam wrażenie, podkreślam wrażenie, że łatwiej realizować odbudowę (rekonstrukcje) mając do czynienia z jednym partnerem – miastem. Miasto, czytam prezydent miasta, ma służebną rolę wobec oczekiwań i pragnień mieszkańców, ma też szczególny obowiązek dbałości o utrzymanie w należytej kondycji zabytkowej zabudowy Bydgoszczy. Tak więc, mamy prawo oczekiwać i odbudowy zachodniej pierzei i egzekwować nałożenia na jej część określonych funkcji – oczekiwanych przez społeczeństwo miasta. Tak, to piękna teoria ale czy aby tylko teoria? W ostateczności mamy też prawo ( każdy z nas) zaskarżenia decyzji administracyjnej, którą podjąłby prezydent, a która odbiegałaby od wskazywanej przez nas rekonstrukcji zachodniej pierzei. Nie obawiam się, w przypadku zachodniej pierzei starcia na argumenty przed kolejnymi instancjami sądowymi. Za nami przemawia historia!

Stefan Horbulewicz

barkarz pisze...

Zgadzam się z tym, że jako Bydgoszczanie powinniśmy być dumni ze swej wielokulturowości i wielonarodowości miasta, tak już niestety jest że każdy naród próbuje zdyskredytować wszystkie inne i wyolbrzymia swoje osiągnięcia fałszując historię. Tak było w przypadku Kanału Bydgoskiego, który miał swoją rację bytu tylko w państwie pruskim, niejako konsolidując Prusy z rzeszą państw niemieckich. Zaprojektowany i zbudowany został przez projektantów i budowniczych pruskich, wzdłuż doliny Noteci. W Polsce Kanał ten nie mógł nic ze sobą połączyć, Odra była poza naszą granicą. Znaleźli się jednak tacy patrioci, którzy twierdzili, że Kanał jest czysto polskim pomysłem Czakiego, który był przez Prusaków skradziony. Tym łatwiej im to przyszło, że Czaki żadnego projektu nie sporządził, zawarł cały swój pomysł w memoriale, który podsunął Stanisławowi Augustowi. Nie wspominając już o tym, że pan Czaki zamierzał przeprowadzić Kanał w bardzo nierealnym miejscu po zboczu doliny Noteci.
Na takiej samej zasadzie Prusacy próbowali usunąć ślady polskości miasta. Przebudowali większość bydgoskich kamieniczek na inny styl, a polskie kościoły katolickie przerobili na ewangelickie lub zburzyli lub urządzili w nich magazyny, remizę, itp. Nawet Prusacy jednakże nie zdecydowali się na zburzenie najpiękniejszego bydgoskiego kościoła, który był również tak niezaprzeczalnie katolicki, że pozostawiono go katolickim. Czyżby nie śmieli tknąć tej ewidentnie polskiej wizytówki Bydgoszczy?
Jestem jak najbardziej za tym żeby oddać sprawiedliwość prawdziwym autorom sukcesów, nawet Krzyżakom. To oni zbudowali kamienne podwaliny i fundamenty zamku bydgoskiego jeszcze przed Kazimierzem Wielkim. Być może część tych fundamentów wykorzystali później Prusacy, budując kościół ewangelicki, zamieniony następnie przez Polaków na katolicki i dzisiaj znany jako „u ojców Jezuitów”.