czwartek, 17 stycznia 2008

Przywróćmy Bydgoszczy królewsko – starościńską duszę !

Bydgoszcz jest jak dotąd jedynym miastem w Polsce, które nie odbudowało żadnego, ze swoich zniszczonych zabytków. Tylko od nas zależy jak długo nasze miasto będzie zajmować tę niechlubną pozycję.



Własne starówki pieczołowicie zrekonstruowały Warszawa, Gdańsk, Kołobrzeg, Elbląg, Głogów i Koszalin. W Warszawie po to by mogła powstać replika słynnego pałacu Jabłonowskich zdecydowano nawet o przesunięciu pomnika Nike.

Paryż ma wieżę Eiffla. Berlin - Bramę Brandenburską, Gdańsk - Długi Targ... Przez stulecia rolę znaku wywoławczego Bydgoszczy stanowiły dwie strzeliste wieże pojezuickiego kościoła na Starym Rynku pięknie wkomponowane w pejzaż. Widok ten był natchnieniem dla artystów (akwarela Jaeckela), powielano go w tysiącach egzemplarzy na pocztówkach i w ilustracjach reklamowych. Potem nastała pustka...


Dziś Bydgoszcz nie ma wizualnego symbolu – skojarzeniowej ikony. Próby wylansowania Łuczniczki lub spichlerzy nad Brdą zakończyły się niepowodzeniem. Co smutniejsze, Miasto postradało architektoniczne atrybuty 426 letnich królewsko-starościńskich dziejów. Dziś choć z dumą wskazujemy bydgoską secesją, padamy ofiarą łamigłówki gdzie szukać przedrozbiorowej duszy miasta. Kadłubek murów miejskich – to za mało...

Z kazimierzowskiego zamku nie została ani cegła. Ratusz zniknął z płyty rynku, który nota bene przybrał zdeformowane, nadnaturalnie rozrośnięte rozmiary z chwilą zniknięcia całej ściany zabudowy od jego zachodniej strony.

W tym roku mija 68 lat od barbarzyńskiego zburzenia zachodniej ściany Starego Rynku przez Niemców, którzy chcieli w ten sposób zatrzeć pamięć o zbrodniczych rozstrzeliwaniach Polaków jakich dokonywali w tym miejscu po zajęciu miasta w 1939 roku.

W 1940 roku wyrokiem nadburmistrza Bydgoszczy Wernera Kampe został zburzony przepiękny kościół pojezuicki oraz przyległe doń kamienice.

Zniknęła linia zabudowy biegnąca wzdłuż osi ulic Stefana Batorego i ks. Skarbka Malczewskiego na przedpolu ratusza, który w efekcie tych barbarzyńskich działań odsłonił swoje podwórkowe oblicze. Na pustych parcelach po zburzonych obiektach zbrodniarze w 1940 roku posiali trawę i ... tak zostało do dziś.

Ponurym paradoksem jest to, że o ile w okresie PRL ze „zrozumiałych względów ideologicznych " odbudowa czterech kamieniczek i zabytkowej palladiańskiej świątyni i nie wchodziła w rachubę, dziś w wolnej Polsce 18 lat cierpliwie czekamy na przekwalifikowanie gruntów na przedpolu ratusza w planie zagospodarowania przestrzennego z „terenów zielonych" na „budowlane”.

Bez tego zabiegu nie można oficjalnie rozpisać przetargu na sprzedaż tych parceli inwestorom, którzy pod okiem konserwatora zabytków dokonaliby wiernej rekonstrukcji kamieniczek i współuczestniczyli w sfinansowaniu odbudowy pojezuickiego kościoła.

Rozstrzygnięcie typu : „sprzedaż parceli w zamian za wierna odbudowę " w ogóle nie naraża, budżetu miasta na koszty.

W grę wchodzą bowiem wyłącznie prywatne pieniądze ludzi, którzy chcą w sercu 400 tysięcznego miasta wznieść obiekty pod względem architektonicznym identyczne do tych, które zburzono w 1940 roku, rozumiejąc, że jest to najlepsza lokata kapitału.

Krytycy sensowności rekonstrukcji twierdzą, że „miasto nie jest z gumy i zawsze burzono jakieś obiekty po to, aby w tym samym miejscu postawić nowe".

To oczywiście prawda, ale tylko gdy decyzję o rozbiórce czegoś podejmują sami zainteresowani ! O zniszczeniu zachodniej pierzei Starego Rynku jak powszechnie wiadomo nie decydowali Polacy lecz okupanci i zbrodniarze hitlerowscy.

Ponurym żartem historii jest to, iż niejeden bydgoszczanin dziś jest przekonany, że Stary Rynek „jest taki przestronny" i nie należy go „pomniejszać" przez odbudowę „czegokolwiek".

Idąc konsekwentnie tym tokiem rozumowania trzeba by stwierdzić, że największym dobrodziejem Bydgoszczy był właśnie Werner Kampe, bo wszak to on zapewnił nam rozległy plac w granicach Starego Rynku.

Uparcie powtarzany przez niektórych pogląd, że tylko puste przestrzenie w sercu miasta są atrybutem nowoczesności i postępu zdradza wyraźny, prowincjonalizm mentalny, albowiem każdy kto „ liznął trochę świata ", wie, że zabytkowe starówki zawsze mają ciasną zabudowę i nierzadko powikłany układ urbanistyczny - wystarczy pojechać do Torunia, Chełmna, Krakowa, Pragi czy Gandawy, aby się o tym przekonać, zaś duże place w centrum miast to obca nam tradycja „sowieckich płoszczadzi" zaszczepiana nam uporczywie po 1945 roku.

Ponadto jakiś fałszywy ton rozbrzmiewa w tym, że celebrujemy z wielką pampą „ 19 kwietnia - Dzień Urodzin Miasta ", czcimy pamięć o jego założycielu - Kazimierzu Wielkim, postawiliśmy spiżowy pomnik temu królowi itd. a jakaś nie chcemy przyjąć do wiadomości, że to z Jego woli wytyczono w 1346 roku rynek o wymiarach 80 na 95 metrów, który został zabudowany z czterech stron i przez wieki stanowił główny nerw miasta – miejsce, gdzie uwił sobie miejsce bydgoski genius loci.


Zniszczenie zachodniej pierzei Starego Rynku w 1940 roku spowodowało zaburzenia proporcji tego układu urbanistycznego, który sam w sobie ma cechy zabytku i podlega ochronie.. A jakże częsta manipuluje się tymi obrazami po to, aby puste przedpole ratusza przedstawiać jaka rozwiązanie najdoskonalsze i ostateczne, a ideę rekonstrukcji dyskredytować jako bezsensowną fanaberię.

Na koniec przypomnijmy pokrótce historię. Już w 1946 roku z inicjatywą odbudowy zachodniej pierzei Starego Rynku wystąpiło Towarzystwo Miłośników Miasta Bydgoszczy kierowane przez ówczesnego prezydenta miasta Józefa Twardzickiego.

Działacze Towarzystwa proponowali by po zakończeniu rekonstrukcji pierzei w odbudowanym kościele konsekrować świątynię mauzoleum ku czci pomordowanych bydgoszczan. Mima wielokrotnie podejmowanych prób władze komunistyczne zignorowały te postulaty.

O rekonstrukcję zachodniej pierzei upominała się najwybitniejsi bydgoszczanie. Znany wszystkim czytelnikom „Mostu królowej Jadwigi " Jerzy Sulima Kamiński w dniu 23 stycznia 1983 roku w programie literacko - muzycznym Bydgoskiej Rozgłośni Polskiego Radia publicznie zaapelował o rekonstrukcję kościoła pojezuickiego na Starym Rynku w słowach:

„Od momentu zburzenia przez hitlerowców materialnego świadka ich zbrodni - Stary Rynek przestał być Starym Rynkiem, a Bydgoszcz sobą. Ten fakt miał bardzo poważne konsekwencje dla późniejszych procesów świadomościowych i integracyjnych nowych pokoleń bydgoszczan i to nie tylko dlatego, że rynek zatracił swoje doskonale niegdyś proporcje architektoniczne, ani też dlatego, że ratusz miejski odsłonił przed nami swoje kuchenne schody. Zabrakło nagle czegoś ważnego, czegoś istotnego, bo tam na Starym Rynku w Bydgoszczy od wieków uwił sobie swoje gniazdo duch tego miasta."',

a rozwijając własną myśl opublikował On na łamach IKP dnia 5 marca 1983 roku tekst pt. „Ocalić kulturowe oblicze Bydgoszczy" w którym napisał m.in.:

„ (...) Rekonstrukcja zachodniej pierzei Starego Rynku w Bydgoszczy zwiąże zerwane nici historyczne. Wytworzy nowe „pole psychologiczne ". Na tym fizyczno - duchowym podłożu zrodzić się mogą nowe pozytywne wartości społeczne i integracyjne. Z wartości tych korzystać będzie wiele następnych pokoleń. (...) "

Głos Jerzego Sulimy Kamińskiego wsparł Honorowy Obywatel Miasta Bydgoszczy Andrzej Szwalbe, który w artykule pt.:„Powracając do sprawy pierzei " dobitnie stwierdził:

„Architektura jest bowiem nie tytko derywatem historii ale i jej głosicielką. (...) Pierzeja jest ścianą ostatniej szansy, dzięki której Bydgoszcz może uzyskać potwierdzenie swojej tożsamości historycznej ".


Od 1990 roku o przywrócenie rozstrzelanemu „Sercu Miasta” jego naturalnych królewskich proporcji wytrwale upomina się Społeczny Komitet Rekonstrukcji Zachodniej Pierzei Starego Rynku.