Czuł się szczęśliwy Walenty Szwajcer w 1933 roku, gdy wraz ze swymi uczniami dokonał odkrycia pozostałości osady w Biskupinie. Mógł przypuszczać, że z należytym pietyzmem zabytek będzie zabezpieczony i zrekonstruowany. I się nie zawiódł. Jakie czasy, tacy ludzie.
Pozostałości tysiącletniego grodu w Bydgoszczy od 15 lat nie mogą się doczekać wpisu do rejestru zabytków.
Widocznie naszych konserwatorów takie „starocie” nie interesują. No i przez taką drobną niefrasobliwość teraz beton zalewa to miejsce i wkrótce wyrośnie tam hotel - klocek.
Dura lex sed lex. Tylko wpis do rejestru chroni skarby kultury przed unicestwieniem. Małość, sztampa, zero finezji, zero polotu, ubóstwo wyobraźni, tyle u nas tego, że aż duszno.
P.S. I co z tego, że wedle opinii archeologów odkryty odcinek umocnień grodu bydgoskiego jest europejskim unikatem... Rzeczywistość skrzeczy ! Dobrze, że Szwajcer umarł naturalną śmiercią w 1994 roku, bo dziś chyba by dostał zawału.
wtorek, 18 grudnia 2007
Bydgoski wstyd tysiąclecia
Autor:
Sebastian Malinowski
o
09:46
2
komentarze
Subskrybuj:
Posty (Atom)