poniedziałek, 21 stycznia 2008

Nie ma Kujaw bez Żuław !

- Jak to zwykł wołać Oskar Kolberg, przestrzegając nieuków.
Mówiąc o "żuławach" miał na myśli Kujawy nadwiślańskie, od ujścia Tążyny do ujścia Wdy.
Miarą kryzysu tożsamości bydgoszczan jest fakt, iż wielu z nas w ogóle nie uświadamia sobie tego, że Bydgoszcz od XI wieku jest wrośnięta w przestrzeń historycznych Kujaw.
W efekcie nie dziwi, że w odbiorze ogólnopolskim miasto nie ma wyrazistego zakorzenienia regionalnego.
W Inowrocławiu i we Włocławku nie jest postrzegane jako kujawskie, a w Trójmieście wcale nie uznawane za pomorskie. Z rzadka za to pojawia się koncepcja, iż Bydgoszcz leży w Wielkopolsce, choć z punktu widzenia dziejów miasta w latach 1815 – 1938 taki pogląd jest mniej niedorzeczny niż pomeranizacja („spomorszczenie”) miasta.

Proces zatraty kujawskiej tożsamości miasta rozpoczął sie z chwilą włączenia go do monarchii pruskiej w 1772 roku. Ceną za intensywny rozwój gospodarczy, komunikacyjny administracyjny i demograficzny, była germanizacja i zatarcie wielowiekowych tradycji.

Po odzyskaniu niepodległości w 1920 roku w Bydgoszczy, nikt nie upomniał się o historyczną markę miasta. Miejsce Niemców, którzy w większości wyjechali z miasta zajęli polscy „ludzie nowi”, którzy z braku wiedzy lub woli nie sięgali do przedrozbiorowych kujawskich korzeni Bydgoszczy.
Topornie lansowana pomorskość miasta rozpoczęła się od 1 kwietnia 1938 roku, gdy decyzją władz centralnych utworzono województwo pomorskie, obejmujące teren od Helu po okolice Włocławka - z siedzibą w Toruniu.

Po 1945 r. Bydgoszcz po raz trzeci była sceną potężnej migracji „ludzi nowych”. I wtedy zabrakło głosu lokalnych elit, które wyperswadowałyby władzom ahistoryczną koncepcję pomorskości Bydgoszczy, od 1945 r. stolicy województwa o tej nazwie.

Zagłuszanie przedrozbiorowej przynależności Bydgoszczy do Kujaw, nieliczne, ale dotkliwe zniszczenia wojenne i powojenne oraz "wędrówki ludów", sprawiły, że do dziś w opinii ludzi stąd i z zewnątrz Bydgoszcz jawi się jako miasto bez wyrazistej, osadzonej historycznie, identyfikacji.

A przecież chaos pojęciowy powinien już dawno zastąpić czytelny przekaz uczonego Kolberga: "Nie ma Kujaw bez Żuław"!

8 komentarzy:

barkarz pisze...

„Nie ma Kujaw bez Żuław”, hm... to może nie być do końca tak jak Pan Pisze. Nie wiemy przecież jaki był stan wiedzy Kolberga, gdy pisał te słowa. Wiadomo nam, że dopiero jako starszy człowiek zajął się poważnie etnografią (nie geografią). Związany był raczej ze wschodem Polski i Litwą, wątpliwe jest czy widział kiedyś Kujawy i Żuławy będące za jego życia częścią królestwa Prus, więc możemy się domyślać, że były to dla niego krainy dość egzotyczne. Całe życie był muzykiem, kompozytorem, poetą, może więc nazwanie części Kujaw, Żuławami było czysto poetycką metaforą. Zwłaszcza, że Kolberg miał raczej słabe pojęcie o różnicach między tymi dwoma krainami.
Faktem jednak jest niezaprzeczalnym, że mieszkańcy Bydgoszczy nie identyfikują się z Kujawami, głównie dlatego, że wcale z nich nie pochodzą. Mój tato na przykład urodził się we Lwowie i chociaż teraz niekoniecznie marzy o przymusowym przesiedleniu do Lwowa, nie czuje się również Kujawiakiem.
Polityka germanizacyjna Niemców w Bydgoszczy, była bardzo skuteczna. Zwłaszcza podczas okupacji 1939 – 44, Polacy którzy nie chcieli być przesiedleni, mieć pracę i dostwać kartki na chleb, musieli podpisać folkslistę i tym samym stać się półniemcami (Niemcami gorszej kategorii). Zrobiła tak na przykład moja babcia ze strony mamy, wdowa z czworgiem dzieci.
Po przejściu frontu okazało się, że Niemcy bydgoscy odeszli. Do pustego i stosunkowo mało zniszczonego miasta zaczęła napływać ludność z innych odległych regionów Polski i obecnej Ukrainy. Nie było miejscowych działaczy politycznych lub kulturalnych. Polacy, którzy zostali w Bydgoszczy po odejściu Niemców byli dyskryminowani i zostali napiętnowani przez propagandę i ówczesną tak zwaną opinię publiczną, przypięto im łatkę folksdojczów. Okazało się, że prawdziwi, polscy bydgoszczanie, znowu nie są u siebie. Najpierw nie byli uznawani za pełnoprawnych obywateli przez hitlerowców, a później przez władze PRL. Tragiczne, prawda?
Aż chciałoby się powiedzieć „Są w ojczyźnie rachunki krzywd...”. Obecnie temat dyskryminacji i prześladowań jest dość modny dzięki polityce braci Kaczyńskich, ale trudno znaleźć w jakiejś książce wzmiankę o ciężkim losie upartych Bydgoszczan, którzy na przekór wszystkim przeciwnościom nie dali się z Bydgoszczy wyrzucić. Osobiste tragedie i ciąg upokorzeń poszczególnych ludzi, ciągnęły się całymi latami. Ich ślady można odnaleźć czytając uważnie „Most Królowej Jadwigi”. Jerzy Sulima Kamiński musiał jednak wyrażać się w tej książce bardzo oględnie, przecież wydana została za czasów władzy ludowej. Możemy się jednak domyślić wielu rzeczy, o których nie napisał. Między innymi możemy w niej wyczytać, że rdzenni Bydgoszczanie każdą nową władzę przyjmowali nieufnie, a może nawet z wrogością. Niezależnie od tego czy była to Sanacja, hitlerowcy, czy komuniści.
Być może kiedyś ktoś doceni bezprecedensowy upór Bydgoszczan i we właściwym świetle ujrzy ich krzywdy. Może ktoś pochyli nad ich losem głowę współczująco i z litością ale również z podziwem. Moja babcia już nie żyje, można by jednak złożyć hołd tym, którzy jeszcze pozostali. Myślę, że postawienie w Bydgoszczy pomnika Jerzego Sulimy, w charakterystycznym kapeluszu i zamieszczenie słów „... zostałem folksdojczem, żeby nie opuszczać Bydgoszczy...” nie byłoby całkiem od rzeczy. Przyczyniłoby się to do rehabilitacji we własnych oczach, wielu ludzi, których zmuszono do wstydu słowami „TY FOLKSDOJCZU”, niektórzy wstydzą się i tłumaczą przed sobą do dzisiaj.

Anonimowy pisze...

Trudno jest budzić w ludziach ich własną świadomość. Ciężko tłumaczyć im kim są. Z pewnością jednak jest to możliwe i trud ten warto jest podejmować co czynią autorzy tegoż bloga. Zwłaszcza warto docierać do ludzi młodych. Ja sam do momentu gdy rozpocząłem naukę w liceum nie byłem świadomy swojej kujawskości, tego że Bydgoszcz leży na Kujawach.Bo przecież kino "Pomorzanin", filharmonia "Pomorska", Gazeta Pomorska itd. Myślę, że ludzie którzy nadawali te nazwy nie mieli świadomości tego, że są one niepoprawne. Nie mieli też potrzeby zgłębiać tego problemu.
Dzisiejsza władza także kuleje pod względem polityki historycznej. Całkiem niedawno przecież powstała Galeria Pomorska a myślę, że wystarczyłaby jakaś sugestia władz i można byłoby zrobić Galerię Kujawską. To samo dotyczy pracy z młodzieżą. Tylko nauczyciele - zapaleńcy przekazują uczniom rzetelną wiedzę na temat miasta skąd pochądzą i to miasto powinno ich w tym wspierać!!!

Anonimowy pisze...

Barkarz pisze m.in. o Sulimie "...zostałem folksdojczem...". Pragnę zaznaczyć,że Polacy - Bydgoszczanie nigdy nie byli "folksdojczami". Jest to stereotyp.Niemcy poprzez swą politykę germanizacyjną i narodowościową,szczególnie w Westpreussen,terytorialnie położona była Bydgoszcz,zmusili Polaków do przyjmowania III tzw.grupy DVL.Nie byli oni "folksdojczami" tylko "angedojczami",czyli "przypisani do narodowości niemieckiej".Jest to duża różnica.To temat tabu,podobnie jak przymusowa służba Polaków w Wehrmachcie.Są to tragiczne lata okupacji.Będę bardzo bronił polskich Bydgoszczan.Nie będę się rozpisywał.Polecam wszystkim,którzy chcą dobrze poznać tą problematykę o zapoznanie się z naukową książką pt."Społeczeństwo Pomorskie w latach okupacji niemieckiej 1939 - 1945",pod red.Katarzyny Minczykowskiej i Jana Szylinga,Toruń 2004.Są to opublikowane materiały z sesji naukowej z 15 listopada 2003 r.Tą książkę powinien przeczytać każdy Polak.Podobne książki wydał Marek Romaniuk.Ciekawe są też książki Aleksandra Lasika.Ostatnio polecam artykuł popularny : Krzysztof Błażejewski,Pierwsza lustracja po polsku,Express Bydgoski (magazyn) z dn.21 lipca 2006 r.Pozdrawiam.Piekuns.

Anonimowy pisze...

Cieszy mnie fakt , że jest Pan propagatorem twierdzenia, że Bydgoszcz leży na Kujawach. Pochodzę z Kujaw Wschodnich, przez cztery lata pracowałam w Brześciu Kujawskim . Tam ludzie nie mają żadnych problemów z określeniem swojej tożsamości, tej regionalnej rzecz jasna. Natomiast Bydgoszczanie i mieszkańcy ościennych gmin mają z tym problem.

Maria Marlena Witkowska-Rypina

Anonimowy pisze...

Przeprowadziłem się do Bydgoszczy z Dolnego Śląska kilka lat temu i pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to fakt, że właściwie nikt nie wie gdzie ta Bydgoszcz leży. Pomijając oczywiście resztę kraju, gdzie Bydgoszcz nie kojarzy się właściwie z niczym, to zdumiewał mnie fakt, że sami Bydgoszczanie wiedzą niewiele więcej. I w ten sposób Bydgoszcz stała się dla mnie miastem "między". Miasto na granicy Kociewia, Borów, Kujaw, Wielkopolski, Pomorza...

Ale nawet ten fakt można wykorzystać dla promocji samego miasta. Nie ma sensu na siłę przyszywać miasta do jakiegoś historycznego rejonu.

Wystarczy spojrzeć na Katowice. Katowice leżą w historycznej Małopolsce, ale teraz jest to pierwsze miasto, które kojarzy się ze słowem "Śląsk".

Dlatego miast próbować szukać starej tożsamości miasta (a wiadomo, że nie będzie to łatwe, bo miasto od początku było niezbyt znaczącym grodem) lepiej spojrzeć na problem współcześnie i wykorzystać to, co jest: centralne położenie, granica kilku krain, Wisła, Brda, Bory... Po co szukać czegoś, czego już nie ma?

Sebastian Malinowski pisze...

Są różne szkoły. Ja należę do tej, która wyznaje pogląd, że nigdy nie jest za późno,aby przywrócić porządek pojęciowy. I nie chodzi tu o to, żeby sztucznie coś przyszywać. Właśnie nowinkarstwo na siłę niesie ryzyko, że się nie obroni. Popatrzmy na Szczecin, Wrocław, Gdańsk, Olsztyn. W 1945 roku te miasta dotknęła całkowita wymiany mieszkańców.Gdyby nowi gospodarze (z wszystkich zakątków Polski przedwrześniowej) chcieli rozstrzygnąć o historycznej identyfikacji tych miast w referendum, byłby niezły mętlik. Kryterium historycznej przynależności (Pomorze Zachodnie, Śląsk, Pomorze Gdańskie, Warmia) okazało się niezastąpione. Aby uniknąć relatywistycznego rozmycia: Bydgoszcz czyli Krajna albo Bydgoszcz to Pomorze etc. najlepiej odwołać się do starej, sprawdzonej, historycznej marki, czyli Kujaw. Książę Kazimierz Konrdowic - syn Konrada Mazowieckiego w 1231 roku dostał od ojca księstwo kujawskie, z bydgoskim grodem wzniesionym przez Kazimierza Odnowiciela w 1038 roku. Aż do rozbiorów Związek miasta z Kujawami był najoczywistszą sprawą.

barkarz pisze...

Związek dawnej Bydgoszczy z Kujawami nie budzi żadnych wątpliwości, przecież sejmik szlachty kujawskiej odbywający się w Radziejowie bardzo często obradował nad sprawami miasta. Są nawet dowody w formie zapisków o sprawach Bydgoszczy poruszanych przez delegatów tego sejmiku na sejmie walnym. Czy jednak możemy teraz identyfikować się z tamtą XVI i XVII wieczną Bydgoszczą?. Chyba jedynie w sensie położenia geograficznego, bo dawne związki z Kujawami, chyba zostały odcięte. Po zbudowaniu Kanału Bydgoskiego miasto weszło właściwie w skład okręgu nadnoteckiego i wzmocniły się jego związki z Wielkopolską i Pomorzem. Z drugiej jednak strony, również stało się czymś w rodzaju stolicy regionu, umiejscowiono tu przecież główną dyrekcję poczt i kolei. Nie był to jednak region polski.

Anonimowy pisze...

Tylko dlaczego do określenia położenia miasta podpierać się wyłącznie historią? Geograficznie Bydgoszcz leży na styku Pojezierza Pomorskiego i Niziny Wielkopolskiej. Więc poczucie pomorskości wielu bydgoszczan wbrew pozorom nie jest tak irracjonalne.