Bydgoszcz na kartach ksiąg, dokumentów, łamach gazet, ekranach telewizorów i komputerów, przewija się już prawie od 770 lat. Tyle wody upłynęło w Brdzie od pamiętnego 28 czerwca 1238 r., gdy skryba kancelarii krzyżackiej, sporządzając dokument układu politycznego między Zakonem, a Kazimierzem – księciem kujawskim, zapisał intrygujące imię kasztelana bydgoskiego „Suzzlaus de Budegac”.
Bydgoszcz na przestrzeni wieków przeżywała wzloty i upadki. Na długo jeszcze przed lokacją króla Kazimierza Wielkiego, gród bydgoski wzniesiony zimą 1038 roku, przez jego imiennika, księcia Odnowiciela, rozwijał się, nabierał znaczenia i prestiżu.
Od początku naszą domeną był handel i transport wodny. Zaopatrzenie chłonnego rynku państwa krzyżackiego w drewno, cegły, smołę i piwo dawało kupcom znad Brdy krociowe zyski.
Odzyskanie Pomorza Nadwiślańskiego i Gdańska przez Rzeczpospolitą w 1466 roku, tylko dodało Bydgoszczy wigoru. Miasto na przełomie XVI i XVII wieku liczyło ponad 5 tysięcy mieszkańców. W tutejszej mennicy, napędzanej wartkim nurtem Młynówki bito monety dla całej Polski. Rozwijały się biblioteki klasztorne, teatr jezuicki i szkoła języka kaszubskiego. Tu wykładał znany heraldyk i genealog - Kasper Niesiecki, stąd wyruszył do Chin matematyk – twórca rachunku logarytmicznego - Mikołaj Smogulecki - misjonarz znany w „państwie środka” jako Mu-Ni-Ko, a w zaciszu murów bydgoskiego kolegium bernardynów uczony ojciec Bartłomiej dał światu pierwszy słownik łacińsko-polski.
I chociaż lata „potopu szwedzkiego” i wojny północnej strasznie okaleczyły miasto, mimo utraty niepodległości, Bydgoszcz pod panowaniem pruskim ponownie przeżywa intensywny rozwój. Ustanowienie w mieście dowództwa garnizonu wojskowego i siedziby regencji oraz budowa Kanału Bydgoskiego, wywołują niesłychaną koniunkturę. Arteria wodna i linia kolei żelaznej działa na inwestorów jak magnes.
Cegielnie, tartaki, garbarnie, fabryki maszyn i odlewnie żelaza wyrastają jak „grzyby po deszczu”. Bydgoszcz urbanistycznie wykracza poza lokacyjne granice i wygodnie „rozsiada się” między polodowcowymi stokami, jak w pełnym rzeżuchy koszyku do święconki.
Ojciec artysty malarza Waltera Leistikowa zapewnia wyrafinowanym podniebieniom znakomitą, kujawską nalewkę żołądkową. W knajpkach, restauracjach i na słynnych „dechach” mieszkańcy wzbogacają doznania kulinarne i bawią się po pracy.
Rok 1920 przynosi długo oczekiwane włączenie do odrodzonego po zaborach państwa polskiego. Miasto w okresie międzywojennym imponującą powierzchnią zadbanych parków, skwerów i zieleńców robi furorę w Rzeczpospolitej. Nawet słowiki szare swą europejską „centralę” lokują w tym czasie na plantach nad Starym Kanałem Bydgoskim.
Harmonię przerywa wrzesień’39. Miasto zostaje krwawo naznaczone w czasie II wojny światowej. Stygmat dłoni kapłana na murze Muzeum Miejskiego, rozstrzelanego wraz z 49 polskimi zakładnikami jest zapowiedzią niewyobrażalnego terroru niemieckich okupantów. Wyrokiem nadburmistrza Wernera Kampe zburzona zostaje zachodnia pierzeja Starego Rynku. Razem z nią znika z panoramy miasta wielowiekowy znak rozpoznawczy Bydgoszczy – dwie wieże kościoła.
Powojenne półwiecze mimo szarzyzny życia i ograniczeń PRL-owskiej rzeczywistości, zapisało się rozwojem przemysłu, budową nowych, choć monotonnie kubicznych osiedli z wielkiej płyty, ale także osiągnięciami w zakresie kultury i nauki.
Do dziś budzą szacunek i podziw dokonania Andrzeja Szwalbego, twórcy życia muzycznego i operowego w Bydgoszczy oraz gorliwego orędownika wielu inicjatyw artystycznych i naukowych. Jednym z wielkich jego pragnień, którego nie doczekał, było utworzenie uniwersytetu pod patronatem najwybitniejszego syna naszej ziemi – Kujawianina Kazimierza Wielkiego.
Mijają lata. Każdy kolejny Nowy Rok budzi nadzieję, że będzie lepszy od poprzedniego. Dziś Bydgoszcz nadal jest w niechlubnej czołówce polskich miast, których mieszkańcy nie są dumni z tego gdzie mieszkają.
Ze zdrową zazdrością wypada spoglądać na mieszkańców Wrocławia, którzy w większości, bez względu na wiek, płeć, wykształcenie i majątek, cieszą się z tego, że tam żyją oraz umieją w naturalny sposób mówić o wyjątkowości i zaletach stolicy Dolnego Śląska.
Zadania, które niegdyś Kazimierz Wielki powierzył w akcie lokacyjnym zasadźcom Janowi i Konradowi, nadając im pustą i niezamieszkałą równinę u stóp zamku królewskiego, by ją ożywili życiem majętnej, miejskiej wspólnoty, w jakimś sensie są adresowane do każdego, kto się z Bydgoszczą identyfikuje.
Sztafeta pokoleń trwa. Z otchłani czasu spoglądają na nas przodkowie. Naszą spuściznę kiedyś przekażemy własnym dzieciom. Nie traćmy czasu! Uwolnijmy entuzjazm bydgoszczan! Wybudźmy miasto z letargu! Wywołajmy kaskadę pozytywnego myślenia i konkretnego działania !
Zróbmy to razem!
Te z serca płynące życzenia noworoczne dedykuję wszystkim, którzy traktują Bydgoszcz poważnie i chcą cokolwiek wartościowego dla naszego miasta zrobić!
środa, 2 stycznia 2008
Bydgoszczanina bydgoskie refleksje na Nowy Rok
Autor: Sebastian Malinowski o 01:50
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
13 komentarzy:
Popieram
Ja rowniez
Dołączam się do życzeń
ja również
ja również
pozdrawiam
...
sto lat
sto lat
Głębokie przemyślenia.Nasza Bydgoszcz to piękne i bogate Królewskie miasto.Piszesz o 1920 roku.Powrót Bydgoszczy do Macierzy był bardzo wielkim wydarzeniem.Szkoda,że organizatorzy obchodów uroczystości,podobnie jak organizatorzy Święta Niepodległości 11 listopada,przedstawiciele wojewody,Prezydenta Bydgoszczy i Wojska Polskiego, nigdy nie złożyli kwiatów pod tablicą upamiętniającą najbardziej lubianego w okresie międzywojennym gen.Józefa Hallera.Tablica znajduje się na budynku Sokolni ul.Toruńska 30.Mam nadzieję,ze się doczekam skromnej wiązanki dla uczczenia pamięci i zasług dla Niepodległości Polski.Bądźmy wdzięczni dowódcy 80 tysięcznej Armii Gen.Hallera.
Prześlij komentarz